Dwudziestoletni Józef Magnor wraca z wojny do rodzinnych Gliwic. Próbuje się jakoś odnaleźć w nowej rzeczywistości, a praca na kopalni staje się dla niego codziennym obowiązkiem, który jakoś łączy go ze światem żywych. Józef walczy z demonami przeszłości, próbując znaleźć dla nich usprawiedliwienie. Pragnąc ładu i spokoju bierze sobie za żonę skromną i cichą dziewczynę, Valeskę Bielównę, by krótko po ślubie zakochać się w nastoletniej Caroline Ebersbach,
(...)
wraz z którą odkryje namiętność i pożądanie. I jego historia potoczy się wyboistą ścieżką do tragicznego finału. Prawie stulecie potem, Nikodem Gemander, wzięty architekt, porzuca swoją żonę dla młodszej dziewczyny i podejmuje próbę ułożenia sobie życia od nowa. Jak potoczą się jego losy w obliczu niespodziewanej choroby matki jego córki, Weroniki? Bogata, wielowątkowa, niekonwencjonalna fabuła, która rozwija się logiką sennej mary, wciąga nas od pierwszych stron swym hipnotycznym rytmem. Twardoch poszukuje „tajemnych, ciemnych pasm pod powierzchnią rzeczywistości”. Kolejne wątki i epizody rozwijają się i powracają jak frazy repetytywnej muzyki. Twardoch proponuje nam oryginalną sagę rodzinną o Górnym Śląsku, który jawi się jako miejsce pełne dramatów, poddane okrutnej prawdzie dziejów. Do bólu przesiąknięte nerwem życia i śmierci. Nie wolno nam zapomnieć, że „Wszystko co żyje, jest tylko pulsowaniem ziemi”. W niej się wszystko zaczyna i w niej się wszystko kończy.
„Pokolenie przychodzi i pokolenie odchodzi a ziemia trwa po wszystkie czasy.” (Księga Koheleta) Drach. Co znaczy „drach”? Skąd to słowo? To pytanie nasunęło mi się jeszcze przed lekturą powieści Szczepana Twardocha, współczesnego polskiego publicysty i pisarza, autora prestiżowej „Morfiny” i wydanego w ubiegłym roku „Króla”. Chcąc uzyskać odpowiedź na moje pytanie, sięgnęłam po książkę. Interesującą, choć wymagającą.
(...)
Okazuje się, że Drach to potwór, smok, krwiopijca i pożeracz ludzkich ciał, tym bardziej przerażający, że choć wszechwieczny i wszechwiedzący, to wciąż beznamiętny, obojętny i nieczuły. Można go kojarzyć – tak mi się wydaje – z Ziemią, można z Historią, można z Czasem... Przy tym Drach to filozof szukający odpowiedzi na pytania o sens życia, o dzieje duszy ludzkiej po śmierci człowieka, o istotę człowieczeństwa. Drach to stoik i cynik jednocześnie, ten, który zna Przeszłość i Przyszłość, a prezentuje w sposób chłodny i wyważony Teraźniejszość. Teraźniejszość trwającą w tym, co już minęło i w tym, co dopiero nadejdzie... W „Księdze Koheleta” czytamy: „To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie, więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem”. Podobne pojmowanie czasu dostrzec można w powieści „Drach”. Utwór wydany został w grudniu 2014 roku. Autor otrzymał za nią Nagrodę Fundacji im. Kościelskich. Powieść znalazła się też w finale Nagrody Literackiej Nike.
Tytułowy Drach wizualizuje pewien wycinek rzeczywistości wyjęty jakby przypadkowo z trzewi jego jestestwa i buduje historię kilku pokoleń rodzin Magnorów, Czoików, Bielów, Gemanderów, a także innych mieszkańców podgliwickich miejscowości. Bezosobowo prowadzona narracja pozwoliła na obiektywizację ukazywanego świata przedstawionego, na bardzo suche relacjonowanie trudnych losów ludzi pogranicza. „W tym samym czasie, tylko dziewięćdziesiąt trzy lata wcześniej...” - to sformułowanie w różnych wariantach powtarzające się w powieści podkreśliło analogię problemów egzystencjalnych w różnym czasie, ukazało ciągłość losów ludzkich w ich zmienności i tylko pozornej ich inności. Bardzo spodobał mi się ten sposób narracji, heroizujący wielkość trudu człowieka i znikomości jego możliwości wobec nieuniknioności śmierci. Za „Księgą Koheleta” można zapytać: „Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem?”.
Powieść „Drach” przedstawia zwykłe dzieje zwykłych ludzi, obywateli Górnego Śląska. Codzienność mieszkańców pogranicza polsko-niemieckiego nierozłącznie związana była z poszukiwaniem własnej tożsamości i przynależności narodowej, ale przede wszystkim z dokonywaniem trudnych wyborów życiowych. Polskość, niemieckość, śląskość to pojęcia, które jak bumerang wracają w tej książce. Udało się autorowi pokazać, że tak naprawdę ważne decyzje podejmowane były w różnorodny sposób, świadomy, lecz równie często nieuświadomiony, raczej intuicyjny, podświadomy, a nawet zupełnie przypadkowy. Wielka Historia wchodziła w życie zwykłych ludzi i zmuszała, nie pytając ich o zdanie, do udziału w niej. Josef Magnor to niemiecki żołnierz pierwszej wojny światowej oraz polski powstaniec. Jest Ślązakiem, Niemców nie nienawidzi. Wojciech Czoik jest Ślązakiem, ale Niemców nienawidzi. „Ma trzech starszych braci – Ericha, Friedricha i Heinricha, i z całej czwórki tylko on został Polakiem”, „bo tak sobie postanowił”. Gela Czoik, później Magnor, doskonale wiedziała, że o niektórych sprawach się nie mówi i mówić nie wolno. Nikodem Gemander, przedstawiciel najmłodszego pokolenia, już zupełnie nie rozumiał, o co chodzi z tą polskością czy niemieckością, a gwarę śląską po trosze tylko znał. Pogmatwane koleje życiowe bohaterów naznaczone są tragizmem, bo tragiczna była dola pogranicza śląskiego, gdzie należało udowadniać własną polskość lub niemieckość w zależności od okoliczności i chwili.
Życie jest jak rzeka pełna meandrów. Powieść Twardocha to utwór ilustrujący tę banalną prawdę. Jest to przede wszystkim powiastka o człowieku i jego sprawach. W każdym pokoleniu człowiek pragnie sobie i swojej rodzinie zapewnić dobry byt, bezpieczeństwo i szczęście. Buduje więc to własne, indywidualne, egoistyczne szczęście najlepiej jak potrafi. Uwikłany w relacje międzyludzkie, często nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego decyzje wpływają także na życie innych. Tragiczne losy zarówno Josefa Magnora, jak i Nikodema Gemandera są wynikiem wyłącznie ich własnych decyzji życiowych. I choć żyją w zupełnie różnych czasach (choć niemalże w tym samym miejscu), los zarówno jednego, jak i drugiego jest podobny, naznaczony cierpieniem i niespełnieniem. Ponownie chciałoby się westchnąć za głosem biblijnego kaznodziei: „Marność nad marnościami...” „Drach” to jeden z tych utworów, które „oswojone”, nie znikają. Autor buduje sceny na długo pozostające w pamięci. Scena świniobicia otwierająca akcję całej książki jest jedną z tych „niezapomnianych”, bo tak jest barwna, plastyczna i przy tym zabawna. Także postaci zapadają w pamięć. Bohaterowie są ludźmi „z krwi i kości”. Stary Pindur na przykład. To dziwak, ekscentryk, a przy tym ludowy filozof. I choć umiera w domu wariatów w Rybniku, jego system wartości, sposób postrzegania rzeczywistości i ocena życia są warte zastanowienia. Twardoch, ukazując swoich bohaterów, buduje swoisty etos śląskości – oparty na pracowitości, honorze i umiejętności przetrwania. Pięknie charakteryzuje kreowane postaci poprzez język, jakim się posługują. Zarówno dialekt śląski, jak i język niemiecki zostały tak umiejętnie zastosowane, że nie burząc fabuły, dodają jej kolorytu i ją uwiarygodniają. Świat przedstawiony staje się prawdziwy.
Książka Twardocha zmusza do refleksji. Zachęca do dyskusji na temat tożsamości narodowej, społeczeństwa wielokulturowego i wielonarodowego, okrucieństwa historii, niezmienności natury ludzkiej, bestialstwa wojny i wielu innych jeszcze zagadnień. Że nie jest to opinia czcza, świadczy dyskusja, jaką książka wywołała w naszym małym gronie czytelniczek klubu. A była dyskusja burzliwą, oj, była... Polecam lekturę książki „Drach” Szczepana Twardocha. Warto!
Gabriela Kansik DKK Olesno Oleska Biblioteka Public
"Drach" jest powieścią o Śląsku, o jego historii, o dwóch wojnach, powstaniach, zmieniających się granicach i mieszkańcach, którzy sami nie potrafią określić swojej tożsamości, czy są Polakami, Niemcami, czy Ślązakami. To opowieść o sensie i bezsensie życia, przypadkowości, która rządzi naszym losem, wobec której człowiek jest bezradny. I choć nasz los jest chaotyczny nie mamy na nic wpływu to Twardoch pokazuje jak istotna jest ciągłość pokoleń,
(...)
cykliczność istnienia. Grzechy popełnione w przeszłości przez Josefa po latach musi dźwigać jego prawnuk Nikodem. Ta powtarzalność jest widoczna w kolejnych pokoleniach, uchwycić możemy ją właśnie dzięki przeskokom w czasie i zaburzeniach w chronologii, które autor zastosował.
Rodzimy się, żyjemy, kochamy, nienawidzimy i umieramy, znikamy, powracając do ziemi, do Dracha, którego jesteśmy częścią. Życie jest bolesne, brutalne, pełne nienawiści, ale i miłości, namiętności i tęsknoty. Istniejemy tylko przez ulotną chwilę, i nasze życie wcale nie jest wyjątkowe. Znikniemy i pozostanie po nas garstka prochu, z którego powstaliśmy i po której będą chodzić kolejne pokolenia. I choć wszechwiedzący duch- smok jak mantrę powtarza, że nic nie ma znaczenia, to w tym mgnieniu jakim jest nasze istnienie, pomimo cierpienia, bólu i okrucieństwa jakie w sobie niesie, dla tej miłości i tęsknoty warto je przeżyć.
"Drach" to powieść o okrucieństwie świata i życia. Brutalna, bolesna, często wulgarna, ale jest rzeczywistym zapisem świata. Szczera, choć bezlitosna i gorzka prosta życiowa mądrość, o śmierci, o miłości, a wszystko inne i tak nie ma znaczenia.
Marta Ciulis- Pyznar
Tytułowy Drach wizualizuje pewien wycinek rzeczywistości wyjęty jakby przypadkowo z trzewi jego jestestwa i buduje historię kilku pokoleń rodzin Magnorów, Czoików, Bielów, Gemanderów, a także innych mieszkańców podgliwickich miejscowości. Bezosobowo prowadzona narracja pozwoliła na obiektywizację ukazywanego świata przedstawionego, na bardzo suche relacjonowanie trudnych losów ludzi pogranicza. „W tym samym czasie, tylko dziewięćdziesiąt trzy lata wcześniej...” - to sformułowanie w różnych wariantach powtarzające się w powieści podkreśliło analogię problemów egzystencjalnych w różnym czasie, ukazało ciągłość losów ludzkich w ich zmienności i tylko pozornej ich inności. Bardzo spodobał mi się ten sposób narracji, heroizujący wielkość trudu człowieka i znikomości jego możliwości wobec nieuniknioności śmierci. Za „Księgą Koheleta” można zapytać: „Cóż przyjdzie człowiekowi z całego trudu, jaki zadaje sobie pod słońcem?”.
Powieść „Drach” przedstawia zwykłe dzieje zwykłych ludzi, obywateli Górnego Śląska. Codzienność mieszkańców pogranicza polsko-niemieckiego nierozłącznie związana była z poszukiwaniem własnej tożsamości i przynależności narodowej, ale przede wszystkim z dokonywaniem trudnych wyborów życiowych. Polskość, niemieckość, śląskość to pojęcia, które jak bumerang wracają w tej książce. Udało się autorowi pokazać, że tak naprawdę ważne decyzje podejmowane były w różnorodny sposób, świadomy, lecz równie często nieuświadomiony, raczej intuicyjny, podświadomy, a nawet zupełnie przypadkowy. Wielka Historia wchodziła w życie zwykłych ludzi i zmuszała, nie pytając ich o zdanie, do udziału w niej. Josef Magnor to niemiecki żołnierz pierwszej wojny światowej oraz polski powstaniec. Jest Ślązakiem, Niemców nie nienawidzi. Wojciech Czoik jest Ślązakiem, ale Niemców nienawidzi. „Ma trzech starszych braci – Ericha, Friedricha i Heinricha, i z całej czwórki tylko on został Polakiem”, „bo tak sobie postanowił”. Gela Czoik, później Magnor, doskonale wiedziała, że o niektórych sprawach się nie mówi i mówić nie wolno. Nikodem Gemander, przedstawiciel najmłodszego pokolenia, już zupełnie nie rozumiał, o co chodzi z tą polskością czy niemieckością, a gwarę śląską po trosze tylko znał. Pogmatwane koleje życiowe bohaterów naznaczone są tragizmem, bo tragiczna była dola pogranicza śląskiego, gdzie należało udowadniać własną polskość lub niemieckość w zależności od okoliczności i chwili.
Życie jest jak rzeka pełna meandrów. Powieść Twardocha to utwór ilustrujący tę banalną prawdę. Jest to przede wszystkim powiastka o człowieku i jego sprawach. W każdym pokoleniu człowiek pragnie sobie i swojej rodzinie zapewnić dobry byt, bezpieczeństwo i szczęście. Buduje więc to własne, indywidualne, egoistyczne szczęście najlepiej jak potrafi. Uwikłany w relacje międzyludzkie, często nie zdaje sobie sprawy z tego, że jego decyzje wpływają także na życie innych. Tragiczne losy zarówno Josefa Magnora, jak i Nikodema Gemandera są wynikiem wyłącznie ich własnych decyzji życiowych. I choć żyją w zupełnie różnych czasach (choć niemalże w tym samym miejscu), los zarówno jednego, jak i drugiego jest podobny, naznaczony cierpieniem i niespełnieniem. Ponownie chciałoby się westchnąć za głosem biblijnego kaznodziei: „Marność nad marnościami...” „Drach” to jeden z tych utworów, które „oswojone”, nie znikają. Autor buduje sceny na długo pozostające w pamięci. Scena świniobicia otwierająca akcję całej książki jest jedną z tych „niezapomnianych”, bo tak jest barwna, plastyczna i przy tym zabawna. Także postaci zapadają w pamięć. Bohaterowie są ludźmi „z krwi i kości”. Stary Pindur na przykład. To dziwak, ekscentryk, a przy tym ludowy filozof. I choć umiera w domu wariatów w Rybniku, jego system wartości, sposób postrzegania rzeczywistości i ocena życia są warte zastanowienia. Twardoch, ukazując swoich bohaterów, buduje swoisty etos śląskości – oparty na pracowitości, honorze i umiejętności przetrwania. Pięknie charakteryzuje kreowane postaci poprzez język, jakim się posługują. Zarówno dialekt śląski, jak i język niemiecki zostały tak umiejętnie zastosowane, że nie burząc fabuły, dodają jej kolorytu i ją uwiarygodniają. Świat przedstawiony staje się prawdziwy.
Książka Twardocha zmusza do refleksji. Zachęca do dyskusji na temat tożsamości narodowej, społeczeństwa wielokulturowego i wielonarodowego, okrucieństwa historii, niezmienności natury ludzkiej, bestialstwa wojny i wielu innych jeszcze zagadnień. Że nie jest to opinia czcza, świadczy dyskusja, jaką książka wywołała w naszym małym gronie czytelniczek klubu. A była dyskusja burzliwą, oj, była... Polecam lekturę książki „Drach” Szczepana Twardocha. Warto!
Gabriela Kansik DKK Olesno Oleska Biblioteka Public
Rodzimy się, żyjemy, kochamy, nienawidzimy i umieramy, znikamy, powracając do ziemi, do Dracha, którego jesteśmy częścią. Życie jest bolesne, brutalne, pełne nienawiści, ale i miłości, namiętności i tęsknoty. Istniejemy tylko przez ulotną chwilę, i nasze życie wcale nie jest wyjątkowe. Znikniemy i pozostanie po nas garstka prochu, z którego powstaliśmy i po której będą chodzić kolejne pokolenia. I choć wszechwiedzący duch- smok jak mantrę powtarza, że nic nie ma znaczenia, to w tym mgnieniu jakim jest nasze istnienie, pomimo cierpienia, bólu i okrucieństwa jakie w sobie niesie, dla tej miłości i tęsknoty warto je przeżyć.
"Drach" to powieść o okrucieństwie świata i życia. Brutalna, bolesna, często wulgarna, ale jest rzeczywistym zapisem świata. Szczera, choć bezlitosna i gorzka prosta życiowa mądrość, o śmierci, o miłości, a wszystko inne i tak nie ma znaczenia.
Marta Ciulis- Pyznar
Rozmowa Josefa z ojcem o uczestnictwie w powstaniu pokazuje wyraźnie rozterki Ślązaków, którzy właściwie nie chcieli do Polski, ale nienawidzili Niemców. Ziemia jako narrator i to mieszanie czasów, jakby wszystko działo się równocześnie. (...) Pewna powtarzalność losu u wnuka i pradziadka. I waserpolski, który kocham ponad wszystko. Dla mnie arcydzieło