á
â
ă
ä
ç
č
ď
đ
é
ë
ě
í
î
ľ
ĺ
ň
ô
ő
ö
ŕ
ř
ş
š
ţ
ť
ů
ú
ű
ü
ý
ž
®
€
ß
Á
Â
Ă
Ä
Ç
Č
Ď
Đ
É
Ë
Ě
Í
Î
Ľ
Ĺ
Ň
Ô
Ő
Ö
Ŕ
Ř
Ş
Š
Ţ
Ť
Ů
Ú
Ű
Ü
Ý
Ž
©
§
µ
Seria „After” dobiegła końca. Ciągłe kłótnie, powroty, rozstania, a także uśmiechy i dołeczki w policzkach już się zakończyły. Historia Hessy zakończyła swój bieg. Każdy musi przyznać, że była to przeprawa przez pełen emocji i wzruszeń cykl. I chociaż ta część nie zostawia otwartej furtki do kolejnych, to ja skończyłam ją czytać z uśmiechem na twarzy i zamglonymi od łez oczami.
„To naprawdę ironia losu, (...) że mężczyzna, który nienawidzi świata, jest przez niego tak kochany.” „Rodzina Hardina” to skomplikowane pojęcie. W końcu on – chłopak pełen swoich demonów – dowiaduje się prawdy o swoje rodzinie. Czy po tym wszystkim jest w stanie sobie z nią poradzić? Czy ktoś byłby w stanie to wszystko znieść? Hardin posuwa się do rzeczy, których Tessa nie będzie w stanie mu wybaczyć. On myśli, że robi dobrze, ona traci siły. Czy odnajdą siebie? Czy zdołają pokonać swoje demony, które czyhają na nich na każdym kroku?
„Nie da się zrozumieć, jakie to szczęście móc spędzić życie z drugą połową swojej duszy, dopóki nie musi się spędzić życia bez niej.” Tessa i Hardin po raz kolejny muszą stawić czoła swoim demonom. Tym razem ta walka będzie o wiele bardziej trudna. Na początku Hardin jest tym samym Hardinem dążącym do samodestrukcji. Zaślepia go gniew i nienawiść do całego świata, do samego siebie. Jedno wydarzenie otrząsa go i przywraca do stanu, w którym pragnie się naprawić, pragnie się zmienić. Ale czy nie jest na to już za późno? Związek Hardina i Tessy wchodzi na nowy poziom, ale czy zdoła się na nim utrzymać?
Czytając „After. Bez siebie nie przetrwamy” w głowie ciągle pojawiają się nowe pytania. Dążenie do ustalenia odpowiedzi powoduje, że nie możemy przestać czytać. Każdy chyba chce poznać zakończenie tej toksycznej miłości. Tak, o tej właśnie miłości mogłabym czytać w nieskończoność. Mimo powtórzeń, cykliczności powieść wciąga. Jak to możliwe? Przecież nikt nie chce czytać w kółko tego samego, a jednak przy „After” przepada. Przepada na długie godziny, choć ostatnia część ma tę wadę, że jest zdecydowanie za krótka.
„Odebrałem solidną lekcję i nauczyłem się, że życie nie musi być bitwą. Czasami pada się ofiarą beznadziejnego rozdania, a czasem coś się spieprzy po drodze, ale zawsze jest nadzieja. Zawsze jest kolejny dzień, zawsze można naprawić to, co się spieprzyło, i wynagrodzić to ludziom, których się zraniło, i zawsze jest ktoś, kto nas kocha, nawet jeśli czujemy się całkowicie osamotnieni i po prostu dryfujemy w oczekiwaniu na następne rozczarowanie. Zawsze czeka na nas coś lepszego.” „After” dojrzewa z każdym tomem. Cały cykl jest pełen emocji, emocji, które ciężko opisać. Chyba przy żadnej innej książce moich oczu nie opuściło tyle łez. Ostatni tom jest zdecydowanie po tym względem najlepszy. Płakałam razem z bohaterami, płakałam kiedy oni się śmiali. Po prostu totalna bomba emocjonalnych wzruszeń.
Zakończenie nie przypadło wszystkim do gusty. Jedni twierdzą, że przeskoki w czasie są niepotrzebne, inni że są za krótkie i pisane na siłę. Ale ja wiem, że bez tych przeskoków, każdy by czuł ogromny niedosyt i złość. Dzięki takiemu zakończeniu poznajemy, co dzieje się w dalekiej przyszłości Hessy, czy są razem, czy w końcu im się udało. I to chyba najbardziej wzruszający element całej serii. Takich rozstań i powrotów nie znajdziecie w żadnej książce.
Może i ta miłość jest banalna. Może i jest toksyczna. Może istnieje wiele tak podobnych powieści, jednak to „After” wyznaczył sobie znaczące miejsce w literaturze współczesnej, i ze względu na krytykę, i ze względu na pochwały. „After” jako powieść new adult przekonało niejednego czytelnika do tego właśnie gatunku. I ja sama się przyznaję, że to dzięki serii „After” pokochałam new adult, tak samo mocno, jak moją pierwszą miłość – fantasy.
„After” uważam za dobrą serię. Oczywiście ten cykl ma swoich zwolenników, ale również i przeciwników, i niestety jest to dość spora ilość. Poniekąd wiąże się to w dużej mierze z zespołem, który był inspiracją dla tego fanfiction. Często słyszę właśnie te słowa: „Nie będę czytać After bo to o 1D”. Ludzie lubią takie uprzedzenia, do innych, więc jeśli ktoś nie przeczytał choć jednej części „After” nie ma prawa jej krytykować.
„After. Bez siebie nie przetrwamy” jak i całą serię polecam każdemu czytelnikowi bez wyjątku. Tyle emocji nie znajdziecie w żadnych książkach, a ze względu na opasłe tomiska, spędzicie miłe chwile podczas czytania „After”. Cała seria liczy sobie prawie 3 tysiące stron, więc jest co czytać. Idealnie na zbliżającą się jesień.
Książka dość ciekawa, wciągająca.